Kim Są Antyszczepionkowcy?

2019-04-07 [wersja do druku]
Antyszczepionkowcy – potoczne określenie osób podważających sens i skuteczność szczepień w krajach, gdzie istnieje obowiązek szczepień, opowiadających się za jego ograniczeniem lub zniesieniem.

Definicja antyszczepionkowca powstała już nawet na Wikipedii, oczywiście dostosowana do polskich realiów. Antyszczepionkowcy są więc tylko tam, gdzie jest obowiązek szczepień, zatem taka definicja nie ma racji bytu w krajach, gdzie szczepienia są dobrowolne. Ale co tam... Antyszczepionkowcem jest osoba, która podważa sens szczepień i opowiada się za zniesieniem obowiązku. Niestety niewielu zdaje sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę są antyszczepionkowcy lub raczej kto tak naprawdę antyszczepionkowcem jest. Będziecie bardzo zdziwieni...

Jeśli czytaliście wpis CO Z TĄ ODRĄ? lub po prostu samodzielnie śledzicie temat, to wiecie, gdzie leży problem ze wzrostem zachorowań na odrę. Sanepid również to wie i podjął już odpowiednie kroki.

– Przepisy obligujące lekarzy do szczepień powinny zostać wprowadzone w trybie przyspieszonym – powiedział Tomasz Augustyniak, pomorski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny, w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Oficjalny wniosek w tej sprawie trafił już do GIS.
Jak uzasadnia inspektor, obowiązkowymi szczepieniami powinien być objęty cały personel medyczny, ponieważ jest to grupa najbardziej narażona na kontakt z patogenem. Tomasz Augustyniak podaje przykład sprzed kilku dni. Dwoje lekarzy zachorowało odrę po kontakcie z osobami z Ukrainy. Konieczne było przeprowadzenie akcji szczepień w centrum dializ, w którym pracowali, w tym także wśród pacjentów.


W ramach oddolnych działań powstała również petycja obywatelska do Ministra Zdrowia o obowiązkowe „szczepienia ochronne” personelu medycznego przeciw odrze. Pan Minister zdążył już na petycję odpowiedzieć i za chwilę dowiecie się, kiedy i na jakich zasadach doszczepiony zostanie personel medyczny.

W czasie, kiedy w Sejmie obradowano nad projektem STOP NOP mającym znieść obowiązek szczepień, a Szczepimy, bo myślimy zbierali 1000 podpisów potrzebnych do zarejestrowania komitetu, w Gnieźnie zwołano Konwent Prezesów Okręgowych Rad Lekarskich, który podjął stanowisko ws. szczepień ochronnych.
Rysunek 1
źródło: oilgdansk.pl
Nie można powiedzieć o Prezesach, że są antyszczepionkowcami, prawda? Podobne stanowisko wyraziła również Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku, która wsparła akcję Szczepimy, bo myślimy:

Przypominamy, że każdy lekarz i lekarz dentysta zobowiązany jest do zapobiegania chorobom i działania zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej. Przyjmowanie odmiennych postaw jest sprzeczne z Kodeksem Etyki Lekarskiej.

Ja natomiast przypominam, że szczepienia są najskuteczniejszą metodą zapobiegania chorobom zakaźnym i każdego roku zapobiegają milionom zgonów; szczepionki są również najlepiej przebadanymi wyrobami medycznymi, a także są bezpieczne... w świetle aktualnej wiedzy medycznej ;)

Ze stanowiskiem Konwentu Prezesów zgodził się też Prezes Porozumienia Zielonogórskiego, który również wsparł inicjatywę Szczepimy, bo myślimy:

Prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że każda inicjatywa promująca szczepienia, zasługuje na poparcie środowiska medycznego. A wręcz jest jego obowiązkiem, zwłaszcza teraz, gdy rozwijają się ruchy antyszczepionkowe. Niestety, zdarzają się wśród ich działaczy także lekarze.
- To się kłóci z naszą profesją [...]


Nie uchodzi w takim razie wątpliwości, że godna poparcia jest również petycja do Ministra Zdrowia o obowiązkowe „szczepienia ochronne” personelu medycznego przeciw odrze. Jest przecież projektem obywatelskim promującym ideę szczepień. Ponadto Konwent Prezesów postanowił o organizowaniu szczepień lekarzy i lekarzy dentystów przeciwko groźnym chorobom zakaźnym. Jednoznacznie potępił też działania negujące potrzebę szczepień. Dlatego też cieszy postawa znanego Lekarza Łukasza Durajskiego, Przewodniczącego Zespołu ds. szczepień Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie:

szczepienie.info: Czy "Zespół do spraw szczepień" mógłby wesprzeć inicjatywę wprowadzenia obowiązkowych szczepień dla personelu medycznego przeciw odrze? 
Lekarz Łukasz Durajski: szczepienie.info wspieramy, a nawet co lepsze organizujemy w tym roku darmowe doszczepianie lekarzy ;) proszę śledzić niebawem więcej o akcji

Rysunek 2
źródło: www.facebook.com/DoktorekRadzi
I teraz, w tym gąszczu kultury, na scenę wchodzą sami ONI. Ci, których hasło jest jak reklama Media Markt, do tego wpada w ucho jak włączamy niskie ceny i generuje niezliczone przeróbki. Niektórym udziela się aż nadto. Myślę, że ogromna liczba wałbrzyszan, a może wszyscy, to ludzie myślący, mówi prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej podczas mini konferencji ogłaszającej poparcie dla Szczepimy, bo myślimy. Czy wypada prezydentowi wypowiadać się w taki sposób o mieszkańcach własnego miasta?

Polska niestety dołączyła do niechlubnej listy państw, gdzie brak myślenia zagraża życiu i zdrowiu publicznemu. Zaczynamy odczuwać dramatyczne skutki tej ignorancji i braku myślenia w postaci statystyk mówiących o liczbie zachorowań na odrę, nie mówiąc o jeszcze poważniejszych możliwych konsekwencjach.
prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
m.walbrzyszek.com

Czy Pan Prezydent aby na pewno orientuje się, czyja ignorancja i brak myślenia objawia się wzrostem liczby zachorowań?

Ruch antyszczepionkowy jest ruchem nieuków, intelektualnych ignorantów, medycznych szubrawców, którzy próbują na niewiedzy ludzi, na naiwności zbić niezbyt dobry w intencjach kapitał. Nie będzie przyzwolenia na głupotę.
prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
m.walbrzyszek.com

Wiecie, o jakich medycznych szubrawcach mówi Prezydent? O Hubercie Czerniaku? O Jerzym Jaśkowskim? O Dorocie Sienkiewicz? O Katarzynie Bross-Walderdorff? Naprawdę, nie trzeba szukać aż tak daleko.
Rysunek 3
źródło: podyplomie.pl
(czerwone zakreślenia moje)
Pierwszy problem: szczepienie jest płatne, a lekarze nie chcą za nie płacić z własnej kieszeni. Dlatego właśnie petycja postulowała wprowadzenie obowiązkowych, a więc refundowanych szczepień, wzorem szczepień dla dzieci. Jeśli to pracodawca miałby płacić za szczepienia pracownika, to szczepienia te powinny być opłacane z szeroko rozumianych podatków, ponieważ lekarze są naszymi pracownikami. Chcemy dbać o naszych lekarzy, aby nie zarażali nas chorobami zakaźnymi, kiedy przychodzimy do nich chorzy po poradę :)

Drugi problem: nikt nie lubi, jak mu się coś nakazuje. Obowiązek szczepień mógłby zniechęcić lekarzy! Tymczasem 1/5 populacji ma nałożony obowiązek szczepień. Gwoli ścisłości, ta część populacji nie ma nawet prawa głosu w sprawie, ponieważ za wypełnienie przez nią tego obowiązku odpowiadają opiekunowie prawni. W zasadzie opiekunowie prawni też nie mają za dużo do powiedzenia. Przecież nic to nie znaczy, jeśli powiedzą, że obowiązek ich zniechęca. Jeśli powiedzą, że nie lubią, jak im się coś nakazuje. Co to za relatywizm? Jeśli dzieci mają obowiązek, dorośli też muszą mieć obowiązek. Jeśli dorosłych obowiązek uwiera, uwiera też dzieci. Wszyscy żyjemy w jednym, wymieszanym społeczeństwie i nie ma podstaw natury medycznej, żeby pewną część społeczeństwa przymuszać do przyjmowania dawek przypominających, a pozostałą część od tego przymusu uwolnić.

Czy lekarze niechętni obowiązkowi szczepień z Panem Łukaszem Jankowskim na czele nie spełniają czasem definicji antyszczepionkowca? Jak to leciało? Antyszczepionkowcem jest osoba, która podważa sens szczepień i opowiada się za zniesieniem obowiązku. No przecież mówią, że obowiązek nie jest potrzebny. Wolą być edukowani i zachęcani. Cóż, dokładnie tego samego chcą rodzice tzw. uchylający się od szczepień. Ci rodzice, którzy chcieliby poznać odpowiedzi na pytania dotyczące bezpieczeństwa szczepień, ale odbijają się od muru niewiedzy najważniejszych organów w Polsce, które niby odpowiadają za zdrowie narodowe.

Pan Łukasz Jankowski to w ogóle ciekawa postać. Po pierwsze jest szefem Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Tak, tej samej, w której działa Lekarz Łukasz Durajski, który szczepienia lekarzy jak najbardziej popiera. Jako Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie był również obecny na Konwencie Prezesów Okręgowych Rad Lekarskich. Tak, tym samym, który postanowił wspierać wszelkie działania mające rozpowszechniać ideę szczepień - również organizować szczepienia lekarzy. Ponadto jest również członkiem Komitetu Obywatelskiego Inicjatywy Ustawodawczej Szczepimy, bo myślimy. Tak, tej samej, która "motywuje" rodziców do przymusowego szczepienia dzieci, nie bacząc na ich niechęć do nakazów i jednocześnie ignorując ich chęć do edukacji.

Dzisiaj Komitet Obywatelski Ustawy „Szczepimy, bo myślimy” zostanie oficjalnie zarejestrowany. Łukasz Jankowski, członek komitetu oraz prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie przyznaje, że zdaje sobie sprawę z tego, na jakim etapie przepadały dotychczasowe projekty obywatelskie.
– Mamy nadzieję, że poprzez włożenie kija w mrowisko wywołamy dyskusję i pokażemy, że szczepienia to nie jest sprawa jednostki, że jako rodzic mam prawo wierzyć, że w publicznym przedszkolu i żłobku, do którego posyłam moje dziecko, będzie ono w bezpiecznym środowisku. Nie chodzi tu o wolność jednostki, lecz o kwestie zdrowia publicznego.


HA-HA! Pan Łukasz Jankowski domaga się prawa do wierzenia, że jego dziecko będzie w bezpiecznym środowisku w przedszkolu, ale jednocześnie IGNORUJE fakt, że to samo dziecko, będąc chore, pójdzie do nieuodpornionego, być może już "inkubatorowanego", a nawet lekko pociągającego nosem lekarza. Przecież tu nie chodzi o wolność lekarza, lecz o kwestie zdrowia publicznego!

Pan Łukasz Jankowski ma na koncie jeszcze jedno wybitne osiągnięcie. Jest autorem wniosku o wszczęcie postępowania wobec lekarzy-posłów, którzy głosowali za projektem STOP NOP.

- Oddanie przez lekarzy-posłów głosów za dalszym procedowaniem obywatelskiego projektu ustawy znoszącego obowiązkowe szczepienia dzieci oraz wypowiedzi o charakterze antyzdrowotnym to przewinienie zawodowe - podkreśla Łukasz Jankowski, prezes OIL w Warszawie, w piśmie do Grzegorza Wrony, naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej NIL.

Opowiadanie się za zniesieniem obowiązku szczepień dla dzieci jest przewinieniem zawodowym. Czym więc jest opowiadanie się za brakiem obowiązku szczepień dla lekarzy? Może na to pytanie odpowie nam niezawodny Prezydent Wałbrzycha?

Naszym wspólnym obowiązkiem, szczególnie osób pełniących funkcję zaufania publicznego, jest podjęcie wyzwania zatrzymania tej fali głupoty, ignorancji, bezmyślności kojarzonej z tą sytuacją.
prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
m.walbrzyszek.com

Tak, głupotą, ignorancją, bezmyślnością jest opowiadanie się za brakiem obowiązku szczepień. Pan Prezydent dobrze wie, co mówi, bo sam jest...

- To był naturalny odruch, bo kto, jak nie prezydent miasta, który jest lekarzem, powinien jasno zabrać głos w tej sprawie. [...] Wydajemy gigantyczne pieniądze na opiekę zdrowotną, a jednocześnie tolerujemy nieuctwo, ignorancję i głupotę - mówi prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
www.walbrzych24.com
(pogrubienia moje)

Pytanie, czy Pan Prezydent popiera jedynie obowiązkowe szczepienie dzieci, ale niekoniecznie siebie samego, czy może jednak stroni od nieuctwa, ignorancji i głupoty i chciałby obowiązku dla wszystkich? W przeciwieństwie do Pana Łukasza Jankowskiego oczywiście.

Czy nie zaczynacie już podejrzewać, skąd bierze się ta niepohamowana chęć do szczepienia innych, połączona z panicznym lękiem przed szczepieniem samego siebie? Dotyczy to jak widać ogromnej części lekarzy, dotyczy to Inicjatorów Szczepimy, bo myślimy, dotyczy to nawet polityków:

Inny przedstawiciel Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej podkreślił, że projekt spotkał się z "entuzjastycznym uznaniem ze strony izb lekarskich, izby pielęgniarskiej, jak i całego środowiska medycznego". Wyraził też nadzieję na jak najszersze jego wsparcie ze strony partii politycznych.
Według przewodniczącej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer "bardzo ważne jest", aby rodzice posyłając swoje dziecko do żłobka czy przedszkola mieli pewność, że inne dzieci uczęszczające do tych placówek są zaszczepione.

www.rynekzdrowia.pl
(pogrubienia moje)

Lekarze nie chcą się szczepić, ponieważ nie lubią, jak się im coś nakazuje. Jednocześnie bardzo chcą szczepić cudze dzieci i nie przeszkadza im, że ich rodzice mają nakaz. Uważają też, że dziecko ma prawo przebywać w środowisku, gdzie wszystkie inne dzieci są zaszczepione, ale przychodząc do lekarza lub leżąc w szpitalu traci prawo do bezpiecznego środowiska. Bo kiedy chodzi o dzieci, liczy się zdrowie publiczne; kiedy chodzi o lekarzy, liczy się wolność jednostki. KTO TU KOGO CHRONI? Czy lekarze szczepią się, aby chronić dzieci? Czy może raczej domagają się szczepienia dzieci, aby sami szczepić się nie musieli? Czy to ze strachu przed NOPami, czy też z niewiary w moc szczepień... Jeśli zatem lekarze są przeciwni wprowadzeniu obowiązku szczepień... dla lekarzy, to czy czasem największą grupą antyszczepionkowców w Polsce nie są sami lekarze? Ale na szczęście z odsieczą przybywa Minister Zdrowia!
Rysunek 5
źródło: www.gov.pl
Z odsieczą dla lekarzy... Zapomniałam wspomnieć?

Spróbujcie teraz dowiedzieć się od kogokolwiek, jak został obliczony średni stan zaszczepienia populacji wynoszący powyżej 93%. Odpowiedzą Wam, że stan zaszczepienia w poszczególnych latach znajdziecie w biuletynach, ale kiedy policzycie samodzielnie, otrzymacie okolice 50% (ZAPADALNOŚĆ NA ODRĘ W POLSCE A POZIOM WYSZCZEPIENIA POPULACJI). Czary!

Podobno rozwiązaniem problemu ma być rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 6 września 2016 r. w sprawie metody zapobiegania odrze, ale my już wiemy, że rzadko kiedy można je zastosować.
Osoby nieszczepione lub niemające udokumentowanego szczepienia, bez względu na wiek? Przecież chodzi nam głównie o personel medyczny szczepiony jedną dawką. Czy w przypadku ogniska odry w szpitalu na podstawie tego rozporządzenia będą szczepić tylko nieszczepionych i nie posiadających dokumentacji, a zaszczepieni jedną dawką mogą swobodnie chorować i zarażać innych, w tym chorych pacjentów?
Które przebywają w środowisku o niskim odsetku osób zaszczepionych? Przepraszam, szpital jest takim środowiskiem? Przecież Minister Zdrowia twierdzi, że średni stan zaszczepienia populacji wynosi powyżej 93%.
Przytoczonym rozporządzeniem nie posiłkują się nawet w przypadku ognisk w koczowiskach romskich. Poza tym mowa tu o szczepieniach poekspozycyjnych, a nam przecież chodzi o prewencję, o ochronę pacjentów (szczególnie dzieci), którzy przychodzą do tych lekarzy.

Każdy przypadek wystąpienia lub podejrzenia wystąpienia odry jest monitorowany i sprawozdawany. No też nie bardzo. Przecież szczepieni chorują podobno dużo lżej, często bezobjawowo, więc wiele z tych zachorowań wymyka się diagnozie, mimo to powodując kolejne zakażenia. Wszak muszą skądś brać się te pojedyncze zachorowania o nieustalonym źródle wirusa.

Ze względu na nieprzerwane utrzymywanie w Polsce powszechnego obowiązku szczepienia przeciwko odrze od 1975 r. oraz odsetek osób objętych szczepieniem sięgającym 99,9%, nie ma uzasadnienia epidemiologicznego dla uzupełniania obowiązkowych szczepień dla roczników nieobjętych szczepieniem. Uff, co za ulga. Czy rozumiecie, co to oznacza? Najstarsze nieszczepione roczniki nie stanowią problemu, ponieważ większość i tak jest zaszczepiona. Ale ta najstarsza część populacji cały czas się zmniejsza - mamy ok. 400 tysięcy zgonów rocznie. I zamiast tych setek tysięcy najstarszych nieszczepionych pojawiają się tysiące najmłodszych nieszczepionych. To znaczy, że nieszczepieni są zastępowani nieszczepionymi, ale zaszczepiona większość i tak utrzymuje odporność zbiorowiskową. Po raz kolejny okazuje się, że dzieci nie stanowią zagrożenia. No sam Minister Zdrowia tak mówi: Dla osób, które nie przechorowały odry lub nie miały wykonanego szczepienia ryzyko narażenia na zachorowanie w populacji, w której poziom zaszczepienia przekracza 95% jest ograniczone. Słyszycie, Panowie ze Szczepimy, bo myślimy? Ryzyko narażenia dzieci w żłobkach/przedszkolach na zachorowanie na odrę jest OG-RA-NI-CZO-NE. Proszę nie siać paniki ;)

Kierownicy podmiotów leczniczych są zobligowani przepisami do zapewnienia pracownikom wszelkich środków ochrony indywidualnej, w tym szczepień, w zależności od oceny ryzyka narażenia na poszczególnych stanowiskach pracy. I tu Minister Zdrowia potwierdził to, co pisałam wcześniej: kiedy chodzi o dzieci, liczy się zdrowie publiczne; kiedy chodzi o lekarzy, liczy się wolność jednostki. Dzieci podlegają pod ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi i muszą być przymusowo szczepione, by zapewnić bezpieczeństwo całej reszcie dorosłego społeczeństwa, szczególnie tym wszystkim, którzy nie mogą być szczepieni z powodów medycznych. Lekarze natomiast podlegają jedynie pod Kodeks pracy i szczepieni są tylko i wyłącznie dla ochrony ich samych z powodu warunków pracy, którą wybrali sobie dobrowolnie. A przecież w petycji chodziło nam przede wszystkim o zdrowie pacjentów, którzy mają kontakt z lekarzami.

Powstaje jeszcze jedno pytanie: dlaczego szczepienia przeciw odrze zrzuca się na pracodawcę (również finansowo), jeśli odra jest od ponad 40 lat w obowiązkowym kalendarzu szczepień? Kogo szczepić mają pracodawcy? Nieszczepionych zgodnie z obowiązującym ich ówczesnym kalendarzem? Szczepionych jedną dawką zgodnie z obowiązującym ich ówczesnym kalendarzem? Dlaczego pracodawca ma płacić za coś, o co powinno dbać państwo? A może pracodawca powinien jeszcze fundować szczepionki pracownikom, którzy przyjęli już dwie dawki, ale badanie nie wykazało odpowiedniego poziomu przeciwciał? Dlaczego pracodawcy mają pokrywać koszty szczepień, które są obecnie obowiązkowe/refundowane dla wszystkich? To nie jest szczepienie, które jest wymagane w pewnych szczególnych warunkach. To jest szczepienie, którego dwie dawki wymaga się u każdego dziecka jeszcze przed pójściem do szkoły. Dlaczego odmawia się go dorosłym?

I tak właśnie za sprawą petycji wyszło na jaw, że na czele największej grupy, która sprzeciwia się obowiązkowi szczepień, stoi sam Minister Zdrowia - Naczelny Antyszczepionkowiec - który nie widzi podstaw natury prawnej, medycznej, epidemiologicznej, statystycznej, sprawiedliwczej, by wprowadzić obowiązek szczepień dla personelu medycznego.

Ale czy na pewno lekarze są najliczniejszą grupą? Szczerze mówiąc, to chyba prawie wszyscy dorośli są antyszczepionkowcami. No powiedzcie szczerze, jak wielu dorosłych dobrowolnie bada poziom przeciwciał i doszczepia się na własną rękę? Również na te nowe szczepionki typu pneumokoki, a już za chwilę meningokoki, ospę wietrzną, HPV. A ilu z tych chętnych dorosłych byłoby nadal tak chętnych do szczepienia, gdyby tę dobrowolność zamienić im na przymus administracyjny?

Lekarze nie chcą się szczepić, dorośli nie chcą się szczepić, za to wszyscy bardzo chętnie szczepią dzieci. Co na to dzieci? Dzieci i ryby głosu nie mają. Czy to nie jest zastanawiające, że obowiązkiem szczepień objęte są tylko te osoby, które mają opiekunów prawnych? Łatwo jest decydować za kogoś, nawet jeśli to Twoje dziecko.

- Musisz szczepić swoje dziecko. To dla jego dobra.
- Tak, oczywiście. To dla jego dobra. I dla dobra innych dzieci w przedszkolu.

- Musisz szczepić siebie. To dla twojego dobra.
- Jeszcze czego! Nikt nie będzie ograniczał mojej wolności i mówił mi, co mam sobie wstrzykiwać do organizmu.

Jeśli jesteś lekarzem przeciwnym wprowadzeniu obowiązku szczepień dla swojej grupy zawodowej, to Twoja postawa jest sprzeczna z Kodeksem Etyki Lekarskiej i kłóci się z Twoją profesją. Jeśli jesteś dorosłym przeciwnym wprowadzeniu obowiązku szczepień dla swojej grupy wiekowej, to płyniesz z falą głupoty, ignorancji, bezmyślności. Jeśli podważasz sens szczepień i opowiadasz się za ograniczeniem lub zniesieniem obowiązku to jesteś antyszczepionkowcem, a ruch antyszczepionkowy jest ruchem nieuków, intelektualnych ignorantów, medycznych szubrawców.

Prawda jest taka, że prawie wszyscy jesteśmy antyszczepionkowcami. Jednocześnie prawie wszyscy popieramy przymus szczepień dla dzieci. Szczególnie cudzych. Bo przecież nie wszyscy, którzy zabierają głos w sprawie, mają własne.

A Ty? Jesteś antyszczepem?
comments powered by Disqus